Końcówka każdego roku zawsze przywołuje jedno pytanie: robić jakiekolwiek postanowienia na następny rok, czy po prostu odpuścić?
Przeszłam już chyba przez wszystkie fazy, od skrupulatnego spisywania postanowień i śledzenia progresu, do buntu i zupełnej ignorancji w tej kwestii.
Rok 2023 był dla mnie pod wieloma względami przełomowym. Zrozumiałam wiele istotnych kwestii, zmieniłam podejście do mnóstwa spraw na takie, z którym jest mi bardzo dobrze, przyzwyczaiłam się do nieobliczalności losu i pokochałam cały ten poukładany chaos, jakim jest moje życie.
Jeśli chodzi o “drutowe sprawy”, 2023 to mój drugi rok dziergania. Swój pierwszy podsumowałam w akcji #woolotnyroknadrutach, której kontynuację musiałam zaniechać przez zmiany okoliczności, ale pod tym # nadal można znaleźć prace zarówno moje, jak i wielu wspaniałych rękodzielniczek, które do mnie dołączyły.
Wracając do roku bieżącego, od stycznia zdążyłam przejść przez fazy nadmiernej ekscytacji dzierganiem, przez “nie wyrabiam, mam już dość”, aż po spokojny powrót do drutów we własnym tempie, bez zbędnego stresu narzuconymi terminami. Ten rok kończę z jednym! (przez kilkanaście ostatnich tygodni z własnej inicjatywy rozprawiałam się po kolei z wszystkimi rozgrzebanymi robótkami) sweterkiem na drutach. Co do postanowień, mam kilka założeń na kolejny rok, których chciałabym się trzymać. Ciekawi jakich?
- Prowadzenie szczegółowych notatek na temat projektów w formie papierowej i cyfrowej.
Kiedyś prowadziłam zeszyt, w którym zapisywałam wszystkie informacje dotyczące projektów, które miałam na drutach. Dzięki temu nie raz byłam w stanie odnaleźć informacje, które przydały się nie tylko mnie. Później przeniosłam się całkowicie na Ravelry, przez co mój zeszyt odszedł w zapomnienie. To rozwiązanie niestety też ma dla mnie zarówno plusy, jak i minusy. W tym roku, chciałabym prowadzić takie notatki w dwóch formach. Nie uważam, żebym musiała poświęcić temu dużo więcej czasu, myślę, że będę miała z tego więcej korzyści. Zeszyt planuję uzupełniać po polsku, a Ravelry po angielsku. W zeszycie znajdą się etykiety używanych włóczek oraz kawałki włóczek, z których powstają poszczególne rzeczy. Myślę, że reszta informacji będzie się porywała w dwóch miejscach, ale to rozpracuję w trakcie.
- 2024 będzie rokiem dziergania “dla siebie”.
Niestety ja również wpadłam w szał ciągłego testowania wzorów dla wielu projektantek, co skutkowało częstą frustracją, stresem z naglących terminów, dzierganiem “na akord”, zamiast dla przyjemności i skończyło się porzuceniem drutów na jakiś czas. Później przyszedł moment, kiedy na świecie pojawiła się moja córeczka, więc druty chwilowo odeszły w zapomnienie, a ja bardzo szybko zaczęłam tęsknić za dzierganiem. W momencie, kiedy życie ustabilizowało się na tyle, że mogłam w ogóle wyciągnąć druty i przerobić kilka oczek, uświadomiłam sobie jak przyjemnie robi się na drutach dla samego robienia. Przestałam zgłaszać się do testów, wiedząc, że przy dwójce Maluchów mam marne szanse na ukończenie w terminie jakichkolwiek projektów. Przestałam rzucać sobie wyzwania i nabierać na druty co raz to nowe projekty, a zaczęłam delektować się tym, co robię. Właśnie dlatego, w 2024r. chciałabym trzymać się tej idei i nie dać zwariować nowościami i wyzwaniami wyskakującymi z każdego rogu.
- Czas na biznes!
Zaczynasz robić na drutach. Zaczyna Ci to wychodzić, więc myślisz: a może by tak dziergać na zamówienie? Wpadasz w twórczy szał, zamawiasz tony włóczek, dziergasz prototypy, zaczynasz się ogłaszać, nie myśląc o “biznesowych” aspektach i…
Brzmi znajomo? Ja też wpadłam w tę pułapkę. Na szczęście szybko się z tego otrząsnęłam i przestałam skupiać na dzierganiu jako formie zarobku. Do czasu, aż biznes zrodził się sam! Od zlecenia do zlecenia, bez nacisku na budowanie dochodowego biznesu, znalazłam swoją niszę, w której nie dość, że czuję się jak ryba w wodzie, to do tego nie mogę nazywać pracą, a przyjemnością!
Pracę nad dopieszczaniem mojej oferty oraz wszystkiego, co z tym związane, trwają od kilku miesięcy, a kolejny rok będzie (mam nadzieję) przełomowym 🙂
Oczywiście nie twierdzę, że dzierganie na zamówienie nie może być dochodowym biznesem, po prostu nie byłoby dla mnie.
- Porządek, porządek i jeszcze raz porządek.
Po tym, jak spędziłam kilka(naście) dobrych godzin na szukaniu potrzebnych akcesoriów, włóczek, drutów, wzorów, itd., postanowiłam zrobić generalne porządki. Oczywiście nie na raz i nie wszystkiego za jednym zamachem. Podzieliłam to sobie na kilka kategorii i etapów. Teraz cieszę się własnym kącikiem dziewiarskim, z wszystkim, co jest mi potrzebne w zasięgu rąk, porządkiem w prepitetach i planem, żeby ten porządek utrzymywać na bieżąco i co jakiś czas robić przegląd. Nie obyło się bez ofiar… zgubiłam jedne, bardzo potrzebne mi guziki!
- Próbki do większych projektów!
Chyba dojrzałam jako dziewiarka! Kiedyś robienie próbek było dla mnie katorgą nie do przebrnięcia, teraz nie sprawia mi to kłopotu, ale nie oszukujmy się, jedynie do większych projektów 😉
To już chyba wszystko, czego chciałabym się trzymać. Zapytacie, a co z postanowieniami przerabiania swoich motków, nie gromadzenia zapasów, wstrzymywania się z zakupami nowych włóczek… A ja odpowiem: nic na siłę! Już wyrosłam z bezmyślnego kupowania wszystkiego, co na promocji. Swoje motki przerabiam w swoim tempie, a jeśli trafiam na coś, co mi się podoba, mam na to konkretny pomysł i wiem, że za niedługo nie zmienię zdania, to kupuję bez skrupułów czy poczucia winy.
A Ty? Masz jakieś postanowienia? A może opinię na temat moich? Koniecznie daj znać co myślisz 🙂